TOP

Oswoić jogę

Udostępnij wpis:

Prawdziwy jogin umie stanąć na głowie, nie je mięsa, a rano zakłada spodnie z ekologicznej bawełny… PRAWDA? Poza tym ma w sobie spokój Zen, wie, co to są Jogasutry i potrafi wymienić wszystkie yamy i niyamy nawet obudzony w samym środku nocy albo w samym środku odcinka Dr. House’a. Ale, zaraz, zaraz… czy prawdziwy jogin w ogóle ogląda seriale?

Kiedy zaczynałam praktykę, wydawało mi się, że muszę spełnić bardzo dużo warunków, by nawet sama przed sobą przyznać się, że tak, jestem joginką. Codziennie więc pociłam się nad asanami, które sprawiały mi najwięcej trudności. Medytowałam. Czytałam Jogę. Nieśmiertelność i wolność Mircei Eliadego. 536 stron drobnym drukiem! Zaczęłam nawet uczyć się sanskrytu.

A teraz? Teraz już niewiele z tego sanskrytu pamiętam, nie jestem fanką Eliadego, ale jogę nadal praktykuję. Co więcej – zostałam nauczycielką. I coraz częściej mam wątpliwości, czy żeby zajmować się jogą, trzeba koniecznie robić coś jeszcze. A jeśli tak, to co konkretnie? I czy na pewno chodzi o czytanie grubych książek?

Nie, ale trzeba być rozciągniętym – twierdzi moja koleżanka Małgosia. Ilekroć się spotkamy, mówi, że bardzo chce przyjść do mnie na zajęcia, ale nie przyjdzie, dopóki się nie rozciągnie. Ada przekonuje mnie, że nie byłoby z niej pożytku na sesji, bo jest tak zestresowana, że nie potrafiłaby się skoncentrować. A Ania… przychodzi, choć nie jest ani rozciągnięta, ani oazą spokoju. A o znajomość sanskrytu też jej nie podejrzewam. Jak to się dzieje, że niektórzy odważnie rozwijają maty, a inni – nie. Albo może i czasem rozwijają, ale mają przy tym mnóstwo obaw. Postanowiłam zgłębić ten temat. I spytałam tych, którzy rozwijają…

Wystarczy pretekst

Jesteśmy tutaj, bo joga jest nam potrzebna – mówi Tarik van Prehn, nauczyciel asztangi z Portugalii, którego poznałam na warsztatach w Yoga Republic. – Innym widać joga nie jest potrzebna, dlatego nie przychodzą na zajęcia.

Coś w tym jest. Ale czasem mam wrażenie, że joga potrzebna jest prawie wszystkim, tylko niektórzy o tym jeszcze nie wiedzą. Albo się boją, bo stworzyli sobie w głowie jakiś straszny jej obraz. Że wymaga dyscypliny i wielu wyrzeczeń. Że praktykując jogę trzeba będzie przejść na specjalną dietę, zmienić religię i jechać do Indii. Fakt, gdy czyta się o jogowych guru: Krishnamacharyi, Iyengarze, Pattabhi Joisie – okazuje się, że dyscyplina i wyrzeczenia były ważnym elementem ich życia. Ale nie każdy musi pójść ich ścieżką. Na początku wystarczy praktykować.

Dla prawdziwego jogina to jak oddychanie – uważa Beata Wawrzyniak, instruktorka pilatesu i masażystka w Samadhi Joga. Na zajęcia przychodzi prawie codziennie. A jak ma nastrój nawet dwa razy dziennie. Jogin nie musi czytać ksiąg wedyjskich. Nie musi kochać Indii, bo na przykład uwielbia praktykować asany w Bieszczadach. Nie musi zaplatać nóg w lotos. Prawdziwy jogin kocha siebie i słucha potrzeb swojego ciała. – Dla mnie prawdziwy jogin jest otwartym na świat, uśmiechniętym człowiekiem – dodaje Maia Sobczak, dietetyk z Qmamkasze.pl, jej z kolei dawno nie widziałam w studiu, ale wiem, że ćwiczy sama w domu, a do mnie… kiedyś wróci. – Jogin nie krzywdzi innych, a przynajmniej nie intencjonalnie. Praktykuje jogę właściwie codziennie, dla siebie, w ulubionym, trochę rozciągniętym podkoszulku. Szanuje swoje ciało i ograniczenia, jakie ze sobą niesie. Jest ze sobą pogodzony, uśmiecha się do siebie i akceptuje siebie. Nie zgadzam się, jeśli chodzi o ten rozciągnięty podkoszulek. Moje są w dobrej formie, ale generalnie tak – prawdziwy jogin to przede wszystkim ktoś, kto znajduje czas na praktykę.

Taka złota myśl krążyła ostatnio po Facebooku: „Ten, kto nie chce, szuka wymówek. Ten, kto chce, szuka pretekstu”. No więc, prawdziwy jogin nie szuka wymówek. Rozwija matę, nie czeka, aż będzie rozciągnięty. I nie frustruje się tym, że Iyengar codziennie przed wschodem słońca… a tu już południe minęło.

Nie ma co się spieszyć

Niektórzy, zwłaszcza kobiety, praktykują jakby karały swoje ciało – mówił Tarik van Prehn na tych warsztatach, o których już pisałam. Wiem, co miał na myśli, dociskamy swoje ciało tak mocno, jakbyśmy chcieli się na nim zemścić, że jeszcze nie jest w stanie utrzymać balansu na rękach czy zapleść lotosu w staniu na głowie. Złościmy się na za krótkie ręce czy za słaby brzuch. Czasami sama się na tym łapię. Na szczęście, coraz rzadziej. – Praktyka czyni mistrza, a my uczymy się całe życie i nie ma co tego przyspieszać – uważa Maia. Lotos może nie być dostępny dla wszystkich, choćby nie wiem jak się starali, więc w swojej ułomności jogin wie, że ma do czego dążyć.

Ze swojego nauczycielskiego doświadczenia wiem, że niepohamowane ambicje często prowadzą do kontuzji. Dlatego warto szukać motywacji, ale bez przesady. Mamy przed sobą całe życie, a jeśli ktoś wierzy w reinkarnację – niejedno. Gdyby w jodze chodziło tylko o pozycje, akrobaci Cirque de Soleil byliby najlepszymi joginami (to z kolei usłyszałam od nauczycielki z USA, Kino McGregor).

A gdyby wszyscy robili perfekcyjne asany już na pierwszych zajęciach, pewnie nie mieliby po co praktykować. Zresztą, nie o perfekcjonizm w jodze chodzi. – A nawet przeciwnie – mówi Ewa Fiwek, asystentka fotografa, praktykuje od pięciu lat. – W jodze chodzi o zrzucenie perfekcjonizmu i chęci przypodobania się komukolwiek. Chodzi o ciebie samego. A proces jest ważniejszy niż efekt. Coś w tym jest…

Zmiany przyjdą same

No właśnie, a skoro już jesteśmy przy tym procesie… zmiany są nieuniknione. Chodzi nie tylko o zmiany w ciele. Może się okazać, że w pewnym momencie spontanicznie usiądziemy sobie rano do medytacji, stracimy apetyt na papierosy, zastanowimy się, czy kolejny T-shirt z logo znanego projektanta jest nam na pewno potrzebny. Wraz z praktyką rośnie nasze współczucie dla innych i rośnie nasza pewność siebie (coraz mniej potrzebujemy modnych ciuchów, wyjazdów, gadżetów, by poczuć się dobrze). Może też urosnąć nasz apetyt na sanskryt. Może, nie musi. Nie warto się przed tym bronić, ale nie trzeba też do tego za wszelką cenę dążyć. Jak powiedział Pattabhi Jois: „Każdego ranka obudź się. Praktykuj tyle jogi, ile chcesz. Może będziesz potem jeść, może pościć. Może będziesz spał w domu, może pod gołym niebem. Następnego ranka obudź się i praktykuj tyle jogi, ile chcesz. Może będziesz jeść, może pościć, może będziesz spał w domu, może pod gołym niebem… praktykuj jogę, a wszystko przyjdzie samo”. Właśnie, wszystko przyjdzie samo.

Czytanie „Jogasutr” czy bycie na siłę wegetarianinem nie jest żadnym obligo, na pewno nie można się do tego zmuszać – uważa Ewa. – Powiedziałabym, że to przychodzi naturalnie. Po roku, dwóch latach, po prostu chcesz dotrzeć głębiej, zaczynasz szukać, „googlować”, czytać książki o filozofii jogi. Dociera do ciebie jej siła i ogrom. Ta filozofia powstała tysiące lat temu do tej pory tętni i żyje w milionach ludzi na całym świecie…

Najczęściej, kontynuując praktykę, zaczynamy być bardziej wrażliwi na cierpienie innych, zauważamy, że jedzenie mięsa to tak naprawdę krzywdzenie innych i wreszcie powoli zmieniamy nasze upodobania kulinarne – mówi Maria Malinowska, z zawodu menedżerka, z zamiłowania joginka. – Nasza prywatna, osobista ścieżka jogi może być usłana różami, może też być długa, zawiła, upstrzona pułapkami, ale zawsze, niezależnie od tempa naszego rozwoju, jesteśmy i w jednym, i w drugim przypadku joginami. Najczęściej zaczynamy od ćwiczeń, chcąc skorygować wady naszej postawy. Potem powoli rozpoczynamy odkrywanie siebie w tej jodze, w oddechu, w ciszy, w medytacji, w muzyce… a wreszcie joga staje się naszym życiem. Główna zasada jogi –„ahimsa” uczy nas, że nie możemy krzywdzić. Ani siebie ani innych. Dzięki tej zasadzie zaczynamy szanować i siebie, i innych. Zmieniamy i rozwijamy się. Ja widzę, jak Maria się zmieniła w ostatnich miesiącach. Osiągnęła mistrzostwo w pieczeniu wegańskich pasztetów i emanuje spokojem Zen. A nie zawsze tak było.

Joga to nie tylko pozycje

Czasem się zdarza, że nie mamy czasu albo siły na praktykowanie asan. Choroba, ciąża, nauka, praca… codzienność absorbuje nas w stu procentach. Nie mamy też siły na medytację, a w każdym razie nie taką z nogami w lotosie i godziną sam na sam. Czy to znaczy, że w tym czasie nie jesteśmy prawdziwymi joginami? – Jesteśmy – uważa Agata Szymańska, nauczycielka z Samadhi Joga. – W moim odczuciu prawdziwy jogin to osoba trwająca w postawie tolerancji, życzliwości i miłości wobec innych istot. Prawdziwy jogin kocha życie i jest dobry dla świata. Nie musi nawet wiedzieć, co to asana 😉

Jogę można praktykować nie tylko na macie, ale wykonując nasze obowiązki z szacunkiem i miłością dla innych. To czasem trudniejsze niż powitanie słońca i recytowanie mantr. „Siedząc na poduszce do medytacji, możemy sobie przypisywać najróżniejsze duchowe osiągnięcia. Tylko czy sprawdzą się one w relacjach z drugim człowiekiem?” – pyta Donna Farhi w książce Joga. Sztuka życia. Wiem coś o tym, po roku praktyki jogi, studiowania indologii i uczenia się sanskrytu, po miesiącach odwiedzania ośrodka Zen, urodziłam syna. Podręczniki sanskrytu odłożyłam na półkę. Jogę ograniczyłam do kilku asan dziennie. Praktykowałam, prasując śpioszki, przecierając warzywa przez sitko i zarabiając na nianię. To była bardzo intensywna praktyka. Pomogła mi w niej myśl, że kiedyś wrócę na zajęcia. Joga na mnie zaczeka, a każdy z nas ma prawo zrobić sobie przerwę.

Nikt nie rozdaje nagród

Ta Małgosia, która jest za mało rozciągnięta, by przyjść na jogę, martwi się jeszcze czymś. Co sobie ludzie o niej pomyślą, gdy ona przyjdzie na jogę taka mało rozciągnięta. Była prymuską w liceum, błyszczała na studiach, wymyśla najlepsze hasła reklamowe, pracując w agencji. I co? Miałoby się okazać, że nie dosięga dłońmi do palców u stóp? Znam ten ból. Ja kiedyś też chciałam być najlepsza na kursie sanskrytu, na treningach jazdy konnej, miałam też ambicję wygrać sekretny konkurs na Samotną Matkę Stulecia. Dopiero niedawno zrozumiałam, że to nieważne. Nikt mnie nie nagrodzi, nikt nie zdyskwalifikuje.

Joga daleka jest od świata lansiarskich fitnessclubów, neonowych markowych ciuszków i rzeźbienia mięśni dla rzeźbienia mięśni – mówi Ewa. – W jodze każda pozycja przekłada się na stan umysłu. „Góra” uczy cię jak twardo stąpać po ziemi, „drzewo” jak utrzymać równowagę mimo przeciwności losu. Biolog Anna Gibson chodzi na zajęcia hot jogi, gdzie często spotyka osoby, które każdą sesję traktują jak konkurs piękności albo zawody fitness.

Dla mnie prawdziwy jogin nie zapomina o prostych, nieimponujących asanach i czasami zostanie na etapie pierwszym, a nie wchodzi od razu na piąty – mówi Anna. – Nie splata się w supełek stojąc na jednej ręce, by zaszpanować przed grupą. A w jednym zdaniu, to ktoś, dla kogo joga to niezbędny element życia, a nie reżim fitnessowi czy obowiązek towarzysko-społeczny. Jednym z jej ulubionych nauczycieli jest Francuz w średnim wieku, z fałdkami tłuszczu na brzuchu i zakolami. Annie to w ogóle nie przeszkadza. – Pokazuje, że joginem można też być w średnim wieku, z brzuszkiem. Byłam u niego kiedyś na zajęciach. Jego uśmiech i zaangażowanie rozbroiły mnie na równi z wyznaniem, że mostek nie jest jego mocną stroną. W moim odczuciu nie przegrał żadnego konkursu. W ogóle w nim nie startował, na szczęście.

Podsumowując…

Chyba czas wyciągnąć wnioski. Moje są takie: prawdziwy jogin praktykuje jogę. I tyle. Staje na macie codziennie albo raz w miesiącu. Czasem na głowie, ale na ogół tylko na stopach. Chodzi w dżinsach Calvina Kleina albo w sari ze sklepu z używaną odzieżą. Na śniadanie pije wegańskie napoje samotnie albo je jajecznicę na boczku w najmodniejszej kawiarni w mieście. Jogini są różni. I wszyscy prawdziwi. Tak jak ci, którzy przychodzą do mnie na zajęcia. Jedna dziewczyna przyznaje, że po zajęciach jest wściekle głodna. I zdarza jej się podjechać do McDonalda. A ten chłopak, co rozłożył matę pod ścianą, wczoraj mocno imprezował i na pewno nie była to impreza bezalkoholowa. A Monika (po wypadku samochodowym) być może nigdy nie stanie stabilnie w drzewie. Nie szkodzi.

Podziwiam ich, bo znajdują czas i znajdują pretekst, a nie wymówkę. Nie krzywdzą się własnymi ambicjami i nie próbują nikomu zaimponować. Są dla mnie przykładem, że można praktykować jogę mimo wszystko. Że nie trzeba jej traktować absolutnie serio. I nie trzeba być doskonałym, żeby rozwinąć matę. To naprawdę nie jest potrzebne. Joga nie zobowiązuje. Chyba, że sami tego chcemy.

AUTORKA: AGNIESZKA GORTATOWICZ Prowadzi zajęcia jogi w Samadhi Joga. Pisze bloga www.yes4yoga.pl.