TOP

Chaos pod kontrolą

Udostępnij wpis:

Wegetarianizm to wynik moich przemyśleń i tego, z czym się nie zgadzam. Dla mnie nie ma to nic wspólnego ze zdrową dietą. Nie akceptuję tego, jak traktowane są zwierzęta. Dlatego mój wegetarianizm pojawił się nagle. Dwa lata temu obudziłam się i powiedziałam sobie dość. Przestałam jeść mięso na znak protestu przeciw bestialskiemu traktowaniu zwierząt. – Agnieszka Więdłocha

Zacznijmy na sportowo. Ćwiczysz dlatego, że musisz czy dlatego, że lubisz?

Ja w życiu bardzo wszystkiego chcę. Cały czas dokładam i próbuję nowych rzeczy. Zawsze byłam bardzo sportowym dzieckiem, które ciągle wyszukiwało nowych aktywności: rolki, snowboard, gimnastyka, bieganie, balet i wiele innych. W pewnym momencie jednak odpuściłam. Poza tym, że nigdy nie zrezygnowałam z roweru i pływania, to przyznaję, że studia to był ostatni moment, w którym byłam bardzo aktywna sportowo. Sytuacja ta trwała aż do momentu, gdy organizatorzy akcji Wings For Life zaprosili mnie do objęcia funkcji ambasadorki tego wydarzenia. Pomyślałam, że los chce dać mi szansę wrócić do czegoś, co było zawsze dla mnie ważne i co bardzo kochałam. I tym sposobem akcja ta stała się powodem, dzięki któremu powróciłam na drogę sportu. Mam tu na myśli sport w kontekście stylu życia.

Opowiedz więcej o idei całej akcji.

Ideą jest zorganizowanie biegu w tym samym czasie w 37 krajach, na 6 kontynentach, o tej samej godzinie. W Polsce odbędzie się on w Poznaniu, 4 maja 2014 o godzinie 12: 00 – w samo południe. Hasłem przewodnim wydarzenia jest „Biegnijmy dla tych, którzy nie mogą”. To bieg na rzecz ludzi z przerwanym rdzeniem kręgowym. Pieniądze z tej imprezy, zostaną przekazane na rzecz międzynarodowych badań nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego. Ambasadorką akcji zostałam w październiku 2013 r. i od tego czasu intensywnie przygotowuję się do biegu.

Jaka jest forma tego biegu?

To bieg, w którym nie ma klasycznej linii mety, ale będzie ją wyznaczał jadący za uczestnikami samochód, który wyruszy 30 min po starcie uczestników. Przed metą trzeba uciekać. W momencie, gdy samochód minie biegacza,  automatycznie kończy on swój udział w biegu, a jego wynik zostanie zapisany w międzynarodowym rankingu. W trakcie biegu samochody zamykające bieg będą przyspieszać i eliminować wyprzedzanych uczestników, aż pozostanie tylko jeden. Ostatnia kobieta i ostatni mężczyzna ze wszystkich biegów otrzyma koronę Mistrza Świata Wings for Life World Run.

Jak wyglądają Twoje przygotowania?

Mam osobistą trenerkę, która czuwa nade mną i stara się wycisnąć ze mnie siódme poty, dbając jednocześnie o to, żeby nic mi się nie stało. Już widzę, jak wielkie postępy poczyniłam przez te kilka miesięcy. Trenujemy tak często, jak to tylko możliwe. Czasami nawet spotykamy się codziennie.

A Twój dzień trzyma się jakiegoś schematu?

Ja marzę o tym, ale prawda jest taka, że nigdy nie wiem, co się w danym dniu wydarzy. Cały czas robię coś nowego, codziennie czekają na mnie inne wyzwania, plan filmowy, sesja zdjęciowa, próby w teatrze, spotkania, dubbing, wywiady, odczyty, audycje radiowe.

Marzysz o tym, żeby Twój dzień był przewidywalny. Tylko czy to nie tak, że tylko chciałabyś spróbować, bo gdyby on rzeczywiście taki był, to umarłabyś z nudów?

Oczywiście, że tak i zdaję sobie z tego sprawę. Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Ja lubię swój chaos, poukładany chaos. Lubię, jak życie mnie zaskakuje. Boję się planować, bo przeraża mnie myśl, że mój plan może nie wypalić. Staram się korzystać z tego, co przynosi każdy nowy dzień. Ważne jest dla mnie tu i teraz.

A myślisz w ogóle o stabilizacji w sensie zupełnie dosłownym – rodzina, dzieci?

Oczywiście, że tak. Myślę o tym. W sumie to mogłabym teraz już to zrobić, tylko ciągle brakuje mi czasu (śmiech). Marzę o rodzinie, domu pełnym dzieci i zwierząt. Chciałabym móc dzielić swoje pasje z rodziną. Jestem osobą bardzo związaną z rodzicami, dziadkami, bratem. Rodzina to jeden z moich priorytetów życiowych.

Czy to właśnie dzięki rodzinie masz taką potrzebę pomocy innym i angażowania się w wiele akcji charytatywnych?

Mama jest niezwykle empatyczną osobą. Nauczyła mnie mądrego podejścia do ludzi. Wpajała mi, że każdego człowieka trzeba traktować indywidualnie, nie oceniać, bo tak naprawdę nie wiemy, co on przeżył i jakie doświadczenia ukształtowały jego zachowanie. Może mieć inne życie wewnętrzne, którego nie chce nam pokazać. I rzeczywiście staram się nie oceniać ludzi, choć przyznaję, że to często bywa bardzo trudne.

Tata też jest takim wrażliwcem?

Chyba nie. Mój tata ocenia ludzi zero-jedynkowo. Uważa, że jak coś komuś nie wychodzi, to lepiej żeby tego nie robił. Ja natomiast uważam, że każdemu należy dawać szansę. Tata natomiast jest świetnym sportowcem i to chyba właśnie dzięki niemu mam takie pasje.

Zamiłowanie do sportu odziedziczyłaś po tacie. Pomysł na zajęcia jogi to też sugestia taty?

Nie, sama postanowiłam, że może warto spróbować. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że potrzebuję w tym swoim kontrolowanym chaosie chwili dla siebie i dla swojego ciała. Zajęcia jogi to czas, kiedy mogę wejrzeć w siebie i zastanowić się nad tym, kim jestem i po co tu jestem. I nareszcie nigdzie nie muszę się spieszyć. Okazało się, że należę do tego typu ludzi, którzy najpierw poznali jogę, a następnie uświadomili sobie, jak bardzo jest im ona potrzebna.

Liczysz na to, że joga wpłynie na Twoje życie zawodowe?

Jestem przekonana, że wpłynie ona na mój umysł, a w konsekwencji na moje życie zawodowe. Liczę na to, że joga doda mi pewności siebie, że pozwoli mi zatrzymać się i poczuć siebie, dzięki czemu nabiorę większego zaufania do samej siebie.

Czy myślisz, że zajęcia jogi powinno się wprowadzić do programu szkoły filmowej?

Oczywiście, że tak. Ja miałam szczęście pierwszy raz spróbować jogi właśnie na studiach w Szkole Filmowej w Łodzi. Nasz nauczyciel szermierki był wielkim pasjonatem jogi i starał się nam możliwie dużo jej pokazać i nauczyć. Do dzisiaj powitanie słońca jest dla mnie nierozłącznym elementem rozgrzewki przed każdym treningiem. To była jednak joga tylko w rozumieniu fizycznym, a teraz odkrywam jej głębsze tajniki. Uczę się koncentracji i poznaję coraz to nowe jej aspekty. Na dniach będę miała okazję spróbowania jogi w połączeniu z kitesurfingiem, czego już nie mogę się doczekać.

Czym dla Ciebie jest joga?

To stan umysłu. Bardzo imponuje mi w ludziach, dla których stała się ona stylem życia, ich spokój, pogodzenie się z sobą i niewiarygodny dystans, jaki mają do siebie i otoczenia. Trenując jogę, mam wrażenie, że zaczynam podporządkowywać jej swoje życie i powolutku je zmieniam. Zaczęłam myśleć nie tylko o tym, co jem, ale również o tym, kiedy i w jakich ilościach. Coraz częściej zwracam uwagę na sposób, w jaki oddycham. Joga jest dla mnie fascynująca i choć jestem dopiero na początku tej drogi, już teraz zdaję sobie sprawę z tego, że zaczyna się piękna przygoda. Jeszcze niewiele wiem, ale czuję, że chcę wiedzieć jak najwięcej.

Czytasz etykiety na produktach spożywczych?

Tak, nigdy niczego nie kupuję, dopóki nie przeczytam składu danego produktu. Moja mama jest chemikiem żywnościowym, dlatego jak tylko coś wzbudza moje wątpliwości, wystarczy jeden telefon i zawsze mam odpowiedź. Ona wie wszystko. Dzięki niej mam zakodowane, że odżywianie jest bardzo ważne. Nie znaczy to jednak, że jestem konsekwentna. Etykiety czytam zawsze, ale jak coś mi smakuje, a na przykład uwielbiam chipsy, i wiem, że to sama chemia, to najpierw przeczytam etykietę, a później z pełną świadomością tego, jak bardzo są niezdrowe, je zjem (śmiech).

Zwracasz uwagę na to, co jesz i kiedy, a wegetarianką jesteś z przekonania czy dlatego że wiesz, że to jest zdrowe?

Wegetarianizm to wynik moich przemyśleń i tego, z czym się nie zgadzam. Dla mnie nie ma to nic wspólnego ze zdrową dietą. Nie akceptuję tego, jak traktowane są zwierzęta. Dlatego mój wegetarianizm pojawił się nagle. Dwa lata temu obudziłam się i powiedziałam sobie dość. Przestałam jeść mięso na znak protestu przeciw bestialskiemu traktowaniu zwierząt.

Mamy obraz Agnieszki wrażliwej, nielubiącej rywalizacji, p trzebującej miłości i atencji. A jakie Agnieszka ma wady?

To jest jedna wielka wada, bo składa się na ogromną nadwrażliwość. Wszystko mnie dotyka. Stąd może też i pomysł na jogę, żeby troszkę podbudować swoje ego. Potrafię być stanowcza, a nawet konfliktowa. Są sytuacje, że przestaję być grzeczna. Ale dzieje się tak tylko wtedy, gdy ktoś wkracza w moją wolność. Bronię swojego terenu. To dzieje się przede wszystkim w pracy, gdzie lubię wiedzieć, co mam robić. Wtedy skupiam się na tym, żeby zrobić to najlepiej jak się da i nie tracę energii na wymyślanie koncepcji. Bardzo dotyka mnie, kiedy ludzie, którzy mnie nie znają, oceniają mnie.

Czy w związku z tym czytasz opinie na swój temat?

Nie, szkoda mi czasu i nerwów. Piszą to osoby, które mnie nie znają. Jeżeli komuś ma być lepiej, jak wyleje swoje żale na osobę, której nie zna, to może niech lepiej robi tak, niż miałby wyżywać się na swoich bliskich. Dlatego, jeśli komuś mam służyć akurat do tego, to proszę bardzo. Mam duży dystans do internetu. Nie chcę sobie zaśmiecać tym i tak już pokiereszowanego umysłu.

Jakie są Twoje zawodowe marzenia?

Czekam na dobrą fabułę. Na mądrą rolę, która byłaby dla mnie wyzwaniem. Marzy mi się praca z Wojtkiem Smażowskim.

To mocne kino.

Tak, mocne. Chociaż przyznam, że chciałabym zagrać również w komedii romantycznej.

Zarówno „Czas honoru”, jak i „Lekarze” to polskie produkcje, które cieszą się ogromną popularnością. Grasz w nich odpowiednio postać Leny i Beaty. Której z tych dwóch postaci bliżej jest do Agnieszki?

Lena była mi bardzo bliska. Zaczynałyśmy razem – ja swoje życie zawodowe, ona swoje życie na ekranie, więc świetnie się dogadywałyśmy. To jest tak smutna postać, doświadczona przez życie tak bardzo, że w pewnym momencie zaczęła mi się wymykać. Przeżyła dużo więcej ode mnie. Te wszystkie trudne momenty tak ją ukształtowały, że teraz bardziej staram się zrozumieć Lenę, niż przemycać swoje rozwiązania.
Z Beatą natomiast jest zupełnie odwrotnie. Po przeczytaniu scenariusza pomyślałam, że na pewno się nie polubimy. Myślałam wręcz, że nie chciałabym mieć styczności z takimi ludźmi jak Beata. Bardzo ostro ją oceniałam, ale z drugiej strony bardzo ucieszyłam się na tę rolę, ponieważ postanowiłam, że tak ją zagram, aby stała się z czasem ulubienicą widzów.

To był Twój plan, a nie zamysł reżysera?

Tak! To był mój plan. Tak prowadziłam tę postać, aby stała się dla mnie bardziej realna. Teraz, po metamorfozie, Beata jest mi bardzo bliska. Dorosła i bardzo mnie to cieszy. Nie chcę grać postaci, której wydarzenia nie dotykają, bo ja wierzę, że każde przeżycie nas zmienia, dlatego bardzo cieszę się z tego, że miałam możliwość zmiany postaci.

Teraz w „Czasie honoru” wracacie do wydarzeń z Powstania Warszawskiego, więc wrócisz do Leny, która była Ci tak bliska.

To ciekawe stwierdzenie, bo teraz ja muszę sobie odpowiedzieć na pytanie, jak grać Lenę sprzed wydarzeń, które tak ją zmieniły. Czyli jak powinnam poprowadzić jej postać, żeby pokazać, że to właśnie te wydarzenia spowodowały w konsekwencji zachowania Leny, które widzowie mogli oglądać w ostatniej serii. To będzie wyzwanie.

Czyli czeka Cię maj pełen wyzwań.

Tak, zarówno na planie, jak i w teatrze, no i na początku bieg Wings For Life, w którym chciałabym wypaść jak najlepiej. Najważniejszy jest sam start, ale będę starała się dać z siebie wszystko.

A ja życzę Ci powodzenia we wszystkich projektach i oczywiście pozostania na trasie Wings for Life możliwie jak najdłużej. Dziękuję za rozmowę.

Z Agnieszką Więdłochą rozmawiała redaktor naczelna magazynu Yoga & Ayurveda:  Ewa Bar-Kużdżał.